Wybaczcie, ponieważ ten przepis powinien był zostać opublikowany przed świętami. Niestety kompletnie nie miałam na to czasu. Właściwie to ledwo go znalazłam na upieczenie tego sernika. Byłam przygotowana na każdą ewentualność, że sernik mi opadnie, że ser będzie kwaśny, że ciasto się przypali etc. A tu taka niespodzianka, sernik wyszedł idealnie. Nic dodać, nic ująć.
Składniki:
- 1 kg tłustego twarogu dobrej jakości, niekwaśnego
- 2 szklanki cukru
- 8 jajek z wolnego wybiegu
- kostka masła
- laska wanilii
- budyń waniliowy
- czekolada deserowa
- płatki migdałowe
Oddzielamy żółtka od białek. Białka chowamy do lodówki. Twaróg mielimy trzykrotnie, samodzielnie. Nie polecam twarogów w wiaderkach, ponieważ z prawdziwym twarogiem mają one niewiele wspólnego. Masło roztapiamy i ostudzamy. Żółtka ucieramy z cukrem do białości. Do masy jajecznej dodajemy po troszku zmielonego sera i budyniowego proszku, nie przestajemy ucierać. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Do masy dodajemy ostudzone masło. Wyjmujemy białka i ubijamy je na sztywną pianę, którą dodajemy powoli do masy serowo- jajecznej, nie ucieramy więcej, tylko delikatnie łączymy składniki drewnianą łyżką. Masę przelewamy do tortownicy wysmarowanej masłem i posypanej tartą bułką. Pieczemy ok. 50 minut, po upieczeniu zostawiamy sernik na 10 minut w wyłączonym piecu. Po ostygnięciu polewamy rozpuszczoną czekoladą i posypujemy płatkami migdałowymi.